Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Gdy 58-letni mężczyzna z miejscowości Regny w gminie Koluszki powiadomił pogotowie, że źle się czuje, wszystkie karetki były u innych pacjentów. Pogotowie poprosiło więc o pomoc strażaków z Koluszek, którzy natychmiast wyruszyli do akcji.

Na pomoc dla mężczyzny było już za późno, mimo iż strażacy przez kwadrans próbowali go reanimować, a następnie zostali zastąpieni przez załogę karetki. Takie sytuacje zdarzają się sporadycznie, strażacy wyręczają pogotowie średnio kilka razy do roku na terenie całego województwa.

Do nieszczęścia doszło w czwartek po godz. 22. Do lekarza zadzwonił mężczyzna, który zdołał jedynie powiedzieć, że źle się czuje, po czym połączenie nagle zostało przerwane. Najprawdopodobniej wówczas 58-latek stracił przytomność. Pogotowie samo nie mogło wyruszyć na wezwanie.

- Dysponujemy czterema karetkami, ale akurat w tym momencie wszystkie były na wizytach u innych pacjentów - mówi Aleksander Pachucki, kierownik oddziału ratunkowego szpitala w Brzezinach, które obsługuje powiat łódzki wschodni. - Było już ciemno, nie mogliśmy więc liczyć na lotnicze pogotowie ratunkowe. Uznaliśmy, że sytuacja jest bardzo poważna, chory wymaga natychmiastowej pomocy, dlatego zwróciliśmy się z prośbą o pomoc do strażaków. To standardowa procedura w takich sytuacjach. Nasza karetka wyruszyła na miejsce zdarzenia, gdy tylko zakończyła się wizyta u poprzedniego pacjenta.

Strażacy mieli do przejechania zamieszkania mężczyzny 10 kilometrów, zajęło im to ok. 20 minut.

- Nie mieliśmy dokładnego adresu, dojazd do tego miejsca okazała się skomplikowany - mówi Arkadiusz Makowski, rzecznik łódzkich strażaków. - Musieliśmy wyważać drzwi, asystowali nam policjanci. Jesteśmy przeszkoleni z pomocy medycznej, dysponujemy odpowiednim sprzętem, m.in. defibrylatorami. Nasze województwo jako jedyne w Polsce ma zresztą podpisaną umowę z państwowym ratownictwem medycznym. Zgodnie z nią wkraczamy do akcji, gdy pogotowie nie ma wolnej karetki albo mamy szansę dotrzeć przed pogotowiem. Udzielamy wówczas pomocy do przyjazdu karetki. Takie sytuacje są jednak sporadyczne, mają miejsce nie częściej niż kilka razy do roku.

W zeszłym roku strażacy ratowali mieszkańca Pabianic, który zasłabł na chodniku. Doszło do tego zimą, istniała groźba, że mężczyzna się wychłodzi. Strażacy udzielili mu pierwszej pomocy, a następnie zawieźli do lekarza.

Teoretycznie na terenie miasta karetka pogotowia powinna dotrzeć do chorego w ciągu 5-8 minut, a poza miastem w ciągu 20 minut. To średni czas dojazdu, nie zawsze jednak udaje się go dotrzymać. Wszystko zależy od kilku czynników: ruchu na drodze, pogody, dokładnego adresu.

Przyczyna śmierci mężczyzny nie jest znana. Może ją wykazać jedynie sekcja zwłok. 58-latek najprawdopodobniej mieszkał sam, strażacy ani lekarze nie mieli się więc kogo zapytać o okoliczności tego zdarzenia.

Źródło: polskatimes.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Komentarze  

m603
-4 #1 m603 2011-10-23 13:09
We wszystkich województwach tak powinno być, że PSP ma podpisaną umowę z PRM. W polsce niestety jest zbyt mało ZRM w przeliczeniu na mieszkańca.
Zgłoś administratorowi
112
-3 #2 112 2011-10-23 14:39
Po pierwsze za mało zespołów, a po drugie te co są jeżdżą do głupot. Wina systemu i dyspozytorów, którzy przyjmują wszystko jak leci. Niedługo małpy tam posadzą.
Zgłoś administratorowi
Darth Vader
+4 #3 Darth Vader 2011-10-24 07:33
Zespołów nie jest za mało. Ich niedostępność wynika z "jeżdżenia" do głupot czyli tam, gdzie powinien pojechać lekarz POZ. Odnośnie strażaków, warto poczytać co na ten temat ma do powiedzenia koordynator medyczny PSP Ignacy Baumberg...
Zgłoś administratorowi
irek
+2 #4 irek 2011-10-24 09:07
Cytuję 112:
Po pierwsze za mało zespołów, a po drugie te co są jeżdżą do głupot. Wina systemu i dyspozytorów, którzy przyjmują wszystko jak leci. Niedługo małpy tam posadzą.

Cytuję 112:
Po pierwsze za mało zespołów, a po drugie te co są jeżdżą do głupot. Wina systemu i dyspozytorów, którzy przyjmują wszystko jak leci. Niedługo małpy tam posadzą.

Wina nie dyspozytorów tylko telefonistów.Ta k oni się zwią w PRM
Zgłoś administratorowi
netze
+9 #5 netze 2011-10-24 16:35
O tym ,że Polskie Ratownictwo Medyczne, stało się i jest k.....ą Polskiej Służby Zdrowia ,wiedzą wszyscy czynni ratownicy medyczni. Wie zapewne o tym również MZ, NFZ i wszyscy którzy je wykorzystują. Ale po co z tym coś robić jak wszystkim jest dobrze. Pieniądze z kontraktów w kieszeni. Zobowiązania nocnej świątecznej sobotnio niedzielnej lekarskiej pomocy wyjazdowej to tylko legenda. Gdzie ma zwrócić się pacjent? Po szczegółowych informacjach zasięgniętych u lekarzy rodzinnych, czy też u wykonujących fikcyjny kontrakt-pomocy udziela ratownictwo medyczne, przepraszam nie udziela , musi przyjechać -jak informują główni zainteresowani Zdezorientowany pacjent dzwoni na 999 i prosi o pomoc, i zazwyczaj ją otrzymuje. Winnymi tej sytuacji nie są ani zespoły RM, ani dyspozytorzy, nie są nimi również strażacy. Winnymi są instytucje kontaktujące, kontrolujące i ci którzy biorą pieniądze za nierealizowane kontrakty.
Zgłoś administratorowi
Czesio
0 #6 Czesio 2011-11-07 21:28
Moje pytanie:
Do jakich przypadków roztrwoniono dostępne ZRM-y.
Należałoby tutaj ocenić fachowość i procedury przyjmowania zgłoszeń oraz ukarać winnych.
Zgłoś administratorowi

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account