- Karetka pogotowia ratunkowego wezwana na interwencję na naszym osiedlu spowodowała dewastację fragmentu trawnika - poskarżył się dyrektorowi pogotowia zarządca ekskluzywnego osiedla w Katowicach i zażądał numeru polisy OC.
- To kuriozum! Stanisław Bareja powraca - ocenia Artur Borowicz, szef Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. List z żądaniami umieścił w internecie i opatrzył tytułem "Trawa albo życie?!".
Spółka Castelia, która administruje osiedlem Ligota Park przy ul. Orkana (zasłynęło niedawno omyłkową akcją antyterrorystów), ma pretensje, że karetka, którą w niedzielę rano wezwał na pomoc jeden z nowych mieszkańców, podjechała pod samo wejście do klatki, zamiast zaparkować na asfaltowej drodze z drugiej strony domu.
Kępka trawy nie może być ważniejsza od życia
- Przecież ambulans to nie taksówka, do której chory może sobie podejść na własnych nogach! A czy panowie zarządcy chcieliby być niesieni na noszach przez całe osiedle? Kępka trawy nie może być ważniejsza od zdrowia i życia! - dyrektor Borowicz uważa, że roszczenia Castelii są bzdurne. W dodatku w piśmie nie określono szkód ani żądanej kwoty, a przede wszystkim pomylono adresata, bo ambulans nie należał do WPR. - Ktoś sobie wymyślił, że przez karetkę, która krążyła, szukając wejścia, wymienimy im trawnik w Ligota Parku. Nie mam zamiaru! - kwituje dyrektor WPR.
Czytaj więcej: wyborcza.pl
Komentarze
Zupełnie inaczej sprawa się ma do zespołów S i P gdy jedziesz na ratunek wtedy się nie patrzy gdzie i kogo się zastawiła tylko biegiem lecisz do pacjenta.
Dyrektor nie powinien się dziwić zarządcy tylko w odpowiedzi poprosić o to w czyim imieniu występuje aby móc powiadomić odpowiednie organa o popełnieniu przestępstwa z art 162 k.k "..kto uniemożliwia lub utrudnia niesienie pomocy podlega karze ...pozbawienia wolności do 3 lat"..następnym razem,następnrg o razu by nie było :)