Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym zezwala na funkcjonowanie dwuosobowych zespołów podstawowych. O tym zadecydowała ekonomia. Tymczasem prowadzenie czynności reanimacyjnej przez dwóch ratowników jest bardzo trudne.

Ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym zezwala na funkcjonowanie dwuosobowych zespołów podstawowych. Art. 36 ust. 1 pkt 2 ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym z dnia 8 września 2006 roku, określający minimalny skład osobowego zespołu jest traktowany jako obowiązująca norma. Nikt nie zapewnia dostatecznych argumentów popartych opracowaniem procedur postępowania.

 

Tu decyduje ekonomia, choć nie powinna. Zgodnie z opiniami konsultantów wojewódzkich już wiadomo, że dwuosobowe zespoły podstawowe narażają bezpieczeństwo tak członków zespołów wyjazdowych jak i pacjentów. Tym samym więc zwiększają ryzyko sytuacji, w której liczba osób udzielających pomocy jest zbyt mała w stosunku do liczby osób tej pomocy potrzebujących.

W momencie tworzenia ustawy o Państwowym Ratownictwie Medycznym w 2006 roku znaczenie art. 36 ust. 1 pkt 2 było nieco inne niż obecnie. Lokalizacja miejsc wyczekiwania była bardziej zcentralizowana niż obecnie co pozwalało na selekcję wyjazdów dla zespołów specjalistycznych „S” składających się z trzech osób lub podstawowych „P” składających się z dwóch osób. W chwili obecnej wypełniając postanowienia ustawy o PRM następuje alokacja miejsc wyczekiwania zespołów w celu skrócenia czasu dojazdu do miejsca zdarzenia. Powstało wiele podstacji, gdzie często stacjonuje jeden zespół, i to właśnie „P”. Stacjonuje on w dużej odległości od jednostki macierzystej, lub najbliższego miejsca wyczekiwania innego zespołu który mógłby udzielić wsparcia, także zespołu „S”.

Lekarz w zespole specjalistycznym ma prawo do dwóch „pomocników”, gdy tymczasem ratownik do jednego. Zespół dwuosobowy nie wykona swojej pracy prawidłowo i zgodnie ze wszystkimi standardami wówczas, gdy na przykład występuje konieczność transportu pacjenta z obrażeniami wielomiejscowymi, wielonarządowymi, z podejrzeniem urazu kręgosłupa lub/i miednicy. W takiej sytuacji udzielenie pomocy przez zespół dwuosobowy jest niezgodny z standardami postępowania ITLS International Trauma Life Support, międzynarodowej organizacji medycyny ratunkowej oraz urazowej. Z założenia do prawidłowego zaopatrzenia i transportu pacjenta potrzebne są minimum 3-4 osoby biorąc pod uwagę konieczność stałej stabilizacji kręgosłupa. Niemożliwe jest także prowadzenie skutecznej RKO przez dłuższy czas, gdy zespół S nie jest dostępny.

W sytuacji, gdy mamy zespoły poza dużą aglomeracją na obszarach wiejskich, gdzie nie ma możliwości szybkiego wezwania na pomoc zespołu specjalistycznego lub jest on zajęty, prowadzenie czynności reanimacyjnej przez dwóch ratowników medycznych jest bardzo trudne i trudno oczekiwać pozytywnych skutków w postaci skutecznej resuscytacji pacjenta. W tym miejscu należy zastanowić się nad zgodnością tych działań ze standardami ALS. Trudny jest także transport pacjenta do ambulansu, gdy istnieje konieczność przeniesienia, bądź zniesienia po schodach pacjenta zarówno na krzesełku kardiologicznym jak i na noszach przez zespół dwuosobowy jest niezgodne z przepisami BHP. Tym bardziej, że określają one normy wagowe dźwigania, których nie powinno się przekraczać chcąc zachować własne bezpieczeństwo zdrowotne. Ratownicy je przekraczają, bo ratują.

Źródło: medicalnet.pl

Twoja reakcja na artykuł?

Komentarze  

diVer
+12 #1 diVer 2012-05-30 21:55
Osobiście wolę współpracować z ogarniętym zespołem paramedycznym niż przypadkowym specjalistą medycyny ratunkowej!!! Poruszając temat ekonomii należałoby się wpierw zastanowić nad potrzebą instytucji lekarza w karetce. Wystarczy zadać sobie pytanie. Co robi 90% lekarzy w zespołach S??? Algorytmy leczenia lub ratowania sprzed dekady lub dwóch. W noszeniu raczej się słabo przydają, bo przecież mają już zajęte ręce przez teczkę z dokumentami lub ewentualnie stetoskop. W 9 na 10 przypadków wszelkie próby podjęcia leczenia na miejscu, kończą się i tak wywiezieniem do szpitala. Czy to nie to samo co robi zespół paramedyczny??? Jaka jest więc zasadność trzymania w zespole S przypadkowego lekarza, który nie dostał się na wybraną przez siebie specjalizację, a miejsca były już tylko na przez nikogo nie chcianej medycynie ratunkowej??? Reasumując moim osobistym skromnym zdaniem przyszłość to zespoły bez lekarza z dobrze rozwiązanym problemem konsultacji przez tel oraz system randez vous.
Zgłoś administratorowi
Zyraf
+3 #2 Zyraf 2012-05-30 23:18
Problemem nie są zespoły dwuosobowe ale źle funkcjonujący system.
Na świecie są zespoły ratownicze dwuosobowe ale z miejsca jedzie z nimi policja czy straż.
Procedury przy naszych szamanach na "S" i tak nie funkcjonują jaki ITLS jaki ALS...działają dwaj ratownicy lekarza czasem, aż zaintubuje i koniec rączki do kieszeni i dryguje. A gdzie tam noszenie i stabilizacja... może niewielki % lekarzy z młodego pokolenia nie boi się "pobrudzić" i zajmie się bezpośrednio pacjentem przy wypadku czy reanimacji.
Zgłoś administratorowi
nika
-6 #3 nika 2012-05-31 00:57
nie zgadzam sie z komentarzem powyżej , każda para rąk jeśli chodzi o ratowanie życia jest potrzebna , szczególnie jeśli chodzi o cięższe przypadki - ciężko jest wszystko opanować w 2 , lekarz nie lekarz - ale co jak co jest przydatny.
Zgłoś administratorowi
gwiazdka
+4 #4 gwiazdka 2012-05-31 08:52
fajnie że ktos to zauwazył , podobno ludzkie życie to największa wartośc jenak okazuje sie ze i na tym się oszczedza a od Nas ratowników wymaga się cudów .........w sumie od 1 bo 2 prowadzi a samemu z pacjentem na tyle co mozna zrobic i tu jest dylemat wentylować , masować ,podać ,leki ,za intubować może powinni jakieś nowe wytyczne procedury zrobić dla 2 osobowych zespołów albo prosciej niech ten kto to wymyslił przejedzie sie sam z pacjentem na pace :)
Zgłoś administratorowi
belek19
0 #5 belek19 2012-05-31 21:02
a mnie już wręcz razi wasza niechęć do lekarzy!wojna ratownik-lekarz !w głowach już się Wam miesza od tego! od dobrych 3 lat jeżdżę z lekarzem na S-ce i jeżeli miałoby mi się coś,kiedyś stać chciałbym by to właśnie on przyjechał udzielać mi pomocy!wielcy Panowie/Panie ratownicy,którz y potrafią tylko obrażać lekarzy!ale jak recepty potrzebujecie to w pierwszej kolejności idziecie do tych "konowałów" lekarzy.owszem kiedyś tak będzie,że lekarzy nie będzie w karetce,ale to przyjdzie z czasem.a na razie moglibyście szanować innych.owszem są ludzie niekompetentni, którzy nie powinni nigdy znaleźć się w karetce,ale tak jest w każdej grupie zawodowej!więc może najpierw oczyśćmy swoje podwórko,a później bierzmy się za obce.pamiętajci e,nie musicie się"kochać"na zespole,na stacji,w pracy,ale szanować jak najbardziej!bo mimo wszystko Ci nawet lekarze z przypadku wiedzą więcej niż niejeden ratownik!pozdra wiam wszystkich Lekarzy,Ratowni ków,Pielęgniark i,Pielęgniarzy i kierowców
Zgłoś administratorowi
RKTS
+5 #6 RKTS 2012-06-01 12:18
Akurat nie zgadzam się z twą wypowiedzią ty może masz szczęście że jezdzisz z lekarzem fachowcem,ale są takie zespoły S gdzie lekarz nie umie,nie potrafi wykonać najprostszych rzeczy to po co wozić zbędny balans i czerwienić się na wizytach.Zgadza m się z wypowiedzią DIVERA.Co do czyszczenia podwórka zawsze zaczyna się od przeciwników
Zgłoś administratorowi

Aby dodać komentarz, zaloguj się!

 

Don't have an account yet? Register Now!

Sign in to your account