- Pomocy! Tu leży człowiek! - 15-letnia Paulina Dec z Nowej Sarzyny krzyczała z całych sił do siedzących niedaleko ludzi. Zareagował jeden mężczyzna. I kiepsko wychodził mu masaż serca.
Drobna, skromna blondynka. W szkole znana jest głównie z tego, że gra w piłkę nożną w dziewczęcej drużynie. I to w drugiej lidze. A ostatnio znana jest jeszcze z jednego. Że uratowała człowieka.
- Z Pauliną spotykamy się na co dzień. Jest bardzo radosna. Często słyszymy o jej osiągnięciach sportowych. Ale wielkim zaskoczeniem było dla nas ostatnie zdarzenie. I szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się po niej takiego bohaterskiego zachowania - mówi Alicja Rojan, przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego Gimnazjum w Nowej Sarzynie.
Zaczęły trząść się jej ręce
Paulina akurat wracała do domu po szkole, kiedy zauważyła niedaleko ul. 1 Maja w Nowej Sarzynie leżącego na trawniku mężczyznę.
- Na początku zdenerwowałam się - opowiada. - Byłam zła, że nikt wcześniej się tym człowiekiem nie zainteresował. Niedaleko siedzieli przecież ludzie.
Podeszłam do niego, ale jak zobaczyłam, że jest cały siny i prawie nie oddycha, przestraszyłam się. Ręce zaczęły mi się strasznie trząść.
Zaczęła wołać o pomoc. Zareagował tylko jeden mężczyzna. Sprawdził oddech leżącego i zaczął robić mu masaż serca. Na tyle jednak nieporadnie, że Paulina mu przerwała.
- Przypomniałam sobie, że uczono nas tego w szkole podstawowej. Wprawdzie ćwiczyliśmy na fantomie, ale pamiętałam, że wyglądało to całkiem inaczej. Kazałam mu więc robić sztuczne oddychanie. Ja zajęłam się uciskaniem klatki piersiowej.
A ludzie patrzą…
Z pierwszymi uciskami przerażenie minęło. Najważniejsze było dla niej dobrze skupić się na masażu serca. Dopiero kiedy zaczęła odczuwać potworny ból w rękach, zorientowała się, że wokół zbiegł się tłum gapiów.
Zaczęła szukać osoby, która przynajmniej na chwilę mogłaby ją zastąpić. Ktoś zrobił 30 ucisków. Ona kontynuowała. Aż do przyjazdu karetki.
Nieprzytomny mężczyzna zaczął oddychać dopiero wtedy, gdy akcję ratunkową przejęła ekipa pogotowia.
- Robili to szybciej - przyznaje gimnazjalistka. - Ja nie miałam takiej wprawy. Ludzie mówili potem, że dzięki mnie udało się uratować tego mężczyznę. Zaczęli mi gratulować, bo podobno wykazałam się ogromną odwagą. Ale ja sama nie dałabym sobie rady. Udało mi się, bo kto inny robił sztuczne oddychanie. Ja mogłam się skupić już tylko na masażu serca.
Wiele w życiu przeszła
Pamięta, że na miejscu pojawiła się jej mama i ją przytuliła.
- Nie wiedziałam, że córka potrafi udzielać pierwszej pomocy - mówi pani Maria. - Jestem z niej bardzo dumna. Wiele osób przeszłoby obok leżącego mężczyzny obojętnie. A ona nie uciekła. Podeszła do niego, nie bała się. Pewnie dlatego, że w swoim życiu wiele już przeszła. Widziała swojego ojca, jak umierał mi na rękach. Może to doświadczenie sprawiło, że nie bała się podejść do prawie martwego człowieka.
Matka wspomina, że tego dnia kiedy Paulina długo nie wracała, zaczęła się o nią martwić. - Mam czternaścioro dzieci i tylko ona mi już została pod opieką.
Od pamiętnego dnia w domu jest bohaterką.
- Moje rodzeństwo trochę mnie tak traktuje - przyznaje nieśmiało Paulina. - Ale pięcioro z nich jest za granicą. O niczym jeszcze nie wie.
Źródło: nowiny24.pl
Komentarze
Kto wie,może to co się stało pomoże ci w wyborze drogi zawodowej bo predyspozycje masz z pewnością